Uwierz w Duchy

"Future Soldier" nie jest oczywiście idealny, ale zawodzi tylko w typowych szczególikach i nie zmienia to faktu, że warto poświęcić mu więcej niż chwilę.
Gry sygnowane nazwiskiem "Clancy" wykazują zadziwiające podobieństwo do ekranizacji twórczości Stephena Kinga. Jest ich tyle, że można się pogubić, a do tego zasadniczo różnią się jakością wykonania. Seria "Ghost Recon" ma na koncie już jedenaście odsłon. Najnowsza nadal traktuje o specjalnej jednostce "Duchów" i próbuje zdobyć sympatię odbiorcy kilkoma ciekawymi chwytami, które mają uatrakcyjnić mocno eksploatowany gatunek shootera wojennego.

Ostatnio przyzwyczajono nas do gier, w których zarówno bohaterowie, jak i fabuła przerysowane są do granic możliwości, a sama rozgrywka to typowa wojenna hiperbola; bohater uciekający przed atomówką dokonuje w niej niewiarygodnych akrobacji. W tym  kontekście realistyczny i nieco surowy wymiar "Ghost Recon: Future Soldier" jest zaletą. Trzeba się jednakże do niego przyzwyczaić.

Sama struktura poszczególnych misji jest z reguły zrealizowana na modłę "zwiad, infiltracja, walka". Czasem twórcy wychodzą jednak poza ten schemat. Może się bowiem zdarzyć, że nagle coś pójdzie nie tak i trafi na nas szturmowy helikopter wroga – słowem, sytuacja na polu walki zmieni się diametralnie. Wtedy mamy też do czynienia z innym rodzajem adrenaliny. Zwykle przekradamy się, by np. – jak podczas misji w Pakistanie – postrzelać ewentualnie ze snajperki. Króciutka akcja zlikwidowania kogo trzeba może się jednak zamienić w strzelaninę ogarniającą całą ulicę miasta. Wokoło latają wtedy granaty, gwiżdżą kule, a na celowniku zamiast terrorysty co rusz pojawia się spanikowany cywil. Warto dodać, że atmosfera wojennego chaosu oddana została znakomicie, czemu służy zresztą świetna, bardzo filmowa praca kamery.

Do naszych rąk oddano niemały i, co ważne, w dużej mierze funkcjonalny zestaw gadżetów, które wspomogą zwykłe, staromodne strzelanie. Na pierwszy plan wysuwa się kamuflaż optyczny. W telegraficznym skrócie: gdy kucamy, leżymy albo staramy się przemknąć pod ścianą, stajemy się niewidzialni. Maskowanie wyłącza się, gdy wykonujemy gwałtowne ruchy bądź otwieramy ogień. Dlatego trzeba pamiętać, że nawet jeśli eliminujemy wroga, będąc niewidzialnymi, na ten moment stajemy się zwykłymi żołnierzami piechoty. Oprócz kamuflażu mamy także drona, którym możemy prowadzić względnie bezpieczny rekonesans, a w praktyce – sterować oddziałem. Możliwości taktycznych mamy bowiem niewiele i sprowadzają się one z reguły do tego, że naraz możemy zlikwidować czterech wrogów (po wcześniejszym zaznaczeniu). Fruwający nad polem walki dron znacząco ułatwia sprawę. Poza tymi najważniejszymi gadżetami mamy też tryb noktowizji, magnetyki, stertę różnych granatów (w tym eksperymentalny EMP), a nawet mobilną artylerię, Ogara. Smaczkiem jest to, że większość występującego w grze uzbrojenia istnieje naprawdę, tyle że w fazie prototypów. Maniacy militariów mogą ponadto rozebrać na części każdą broń i zmodyfikować wszystkie z jej kilkunastu elementów.

Pod względem technicznym "Ghost Recon: Future Soldier" prezentuje się porządnie, jednak prawdziwy pazur pokazuje dopiero przy zmianie pola walki. Choć zabrzmi to dziwnie, wszelkie momenty, w których nie widzimy prawie nic, zostały zrealizowane bardzo dobrze. Czy mamy do czynienia z burzą piaskową, w której przedzieramy się do miasteczka, omijając patrole wroga, czy śnieżycą, gdy niby nie widzimy za wiele, efekty są tak sugestywne, że aż ma się ochotę wypluć z ust piach czy chuchać w zmarznięte ręce.  

Inne aspekty technikaliów, czyli wszelakie efekty specjalne, wybuchy, odgłosy strzelania to porządna robota. Warto podkreślić, że Ubisoft postarał się oddać jak najsugestywniej gorącą atmosferę, gdy coś idzie nie tak. Pomagają w tym specyficzne ujęcia kamery prezentujące akcję zza pleców albo skierowane na ziemię, a gdy wiejemy przed mocnym ostrzałem z powietrza, obraz trzęsie się razem z żołnierzem, który próbuje skulić się za jakąś marną osłoną. Te niewidoczne na pierwszy rzut oka smaczki niezwykle wzbogacają grę i nadają jej dynamiczności. Ma to zresztą wymierny efekt – pierwsza połowa misji zwykle polega na statycznym przekradaniu się za liniami wroga, kiedy to niemal garbimy się, by wleźć w ekran. Zwroty akcji sprawiają, że aż podskakujemy w fotelu.

"Ghost Recon: Future Soldier" to niezła kampania dla samotników (bądź w trybie kooperacji), a przy tym trwa zadziwiająco długo (ok. ośmiu godzin). Sporą część pracy projektantów poświęcono na tryby sieciowe. Poza wspomnianą kampanią w trybie kooperacji mamy do wyboru tryb "Partyzanta". Jest to znana z serii "Gears of War" horda zmodyfikowana poprzez dodanie zadań pobocznych – do realizacji obok zabijania kolejnych fal wrogów. W kwestii rywalizacji na pierwszy plan wysuwa się "Konflikt", czyli wariacja drużynowego deathmatcha, w którym poza wynikiem punktowym liczy się liczba wykonanych zadań. Oblężenie natomiast to klasyczny "Last Man Standing", to znaczy, że po każdej rundzie odpada najsłabszy gracz (nie ma możliwości odradzania). Do tego mamy jeszcze "Wabik", czyli zdobywanie celów, z których tylko jeden jest prawdziwy, oraz "Sabotaż" polegający na tym, że walczymy o bombę w walizce, którą musimy zanieść do bazy wroga i tam ją zdetonować.

"Ghost Recon: Future Soldier" przebył dość daleką drogę od taktycznej strzelanki do produkcji, która ciąży w kierunku niekoniecznie taktycznego shootera. Ma jednak kilka unikalnych cech, które pozwalają mu wskoczyć o oczko wyżej niż klasyczne gry akcji. Na plus działa: po pierwsze,  wykorzystanie ciekawych pomysłów na uzbrojenie i ekwipunek tytułowego żołnierza przyszłości. Po drugie, fenomenalne wręcz ukazanie chaosu i bitewnego amoku wraz ze świetną kamerą i ujęciami. Po trzecie, tryb fabularny. Jeśli bowiem  gracz co roku dostaje kilkanaście produkcji, w których żołnierze i cała osnowa gry jest czymś, co określa się jako "over the top", nieco bardziej przyziemne i skoncentrowane na realiach wojskowych podejście można zaliczyć do zalet. "Future Soldier" nie jest oczywiście idealny, ale zawodzi tylko w typowych szczególikach. A to Sztuczna Inteligencja wylezie wrogowi pod lufę, a to synchronizowany strzał niekoniecznie taki będzie, ewentualnie można kręcić nosem, że grafika mogłaby być lepsza. Nie zmienia to faktu, że "Ghost Recon: Future Soldier" to powiew świeżości w gatunku i warto poświęcić mu więcej niż chwilę.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones